WŁASNY OSOBISTY PRĄD
Złożyliśmy wniosek o przyłącze pradu w grudniu 2010 roku. Nie robiliśmy tego wcześniej, ponieważ nie był nam potrzebny prąd budowlany, który jest drogi. Dostaliśmy warunki przyłącza. Jesteśmy właścicielami 2 działek obok siebie. Ta, na której jest dom i zaraz obok druga. W sumie mają ok. 4 000 m2. podzieliliśmy ten teren na dwa, żeby hipoteka była tylko na jednej :) Ale wracając do tematu. Są dwie działki. Energetyka wysłała nam projekt przyłącza - w granicy tych dwóch działek. Wszystko pięknie tylko od skrzynki z prądem do skrzynki z prądem w domu miałabym jakieś 50-60 metrów. Ani mi się nie uśmiechało tyle kopać, ani kupować tyle kabla. Napisałam więc pismo do energetyki, że ta skrzynkę to ja bym wolała w innym miejscu. Śmiali się ze mnie, ze niczego nie wskóram, a woleć to sobie mogę. I co? I oni przystali na moja propozycję i logiczne argumenty :D Skrzynka więc miała stanąć w granicy, ale po drugiej stronie, zaraz obok garażu :) Termin realizacji grudzień 2013 :D Zabawne.
Ponieważ ani nie robiliśmy prądu, ani w sumie nie mieliśmy żadnych konkretnych planów temat pozostawiliśmy. Ale teraz instalacje juz są, tynki są, wylewki zaraz bedą. A prądu jak nie było.... Zaczeliśmy dzwonić i dopytywać. W energetyce dostaliśmy numer do firmy, która dostała zlecenie wykonania tego przyłącza. W tej firmie dostaliśmy numer do dyrektora, od dyrektora do kierownika projektu, od kierownika do majstra, no i w końcu z majstrem udało się ustalić co i jak. Swoją drogą tyle tych kierowników i dyrektorów, więc się nie dziwię, że ta skrzynka kosztuje 6 500 zł ( z czego dzięki łaskawości vatenfalla my zapłacimy jedyne 1 960 zł)
Z majstrem Łukasz ustalił, że będą dzisiaj o 7. Przy okazji padło pytanie czy Łukasz wie gdzie ta skrzynka ma być. też fajnie... Jak już ustalili gdzie ma skrzynka stanąć zaczęli kopać. Uwalili 2 kable z tepsy .... no cóż, mówiliśmy, że tam są.... Kopią dalej, kopią i kopią - kabla nie ma. Ciekawe, że jak zebraliśmy humus to odrazu wyskoczył, a jak sie go szuka... Łukasz sugeruje Panom, że być może ten kabel był puszczony po skosie pod drogą, a nie pod kontem prostym i wtedy tam gdzie szukają nie znajdą. Panowie stwierdzili, że nie może być po skosie, musi być pod kątem, bo po skosie niezgodnie z przepisami.... Jak już się prawie dokopali do chodnika kopali budryk to doszli do wniosku, że może jednak ten kabel będzie pod skosem :)
Koniec końców wszystkie działania operatorsko-koparkowo-poszukiwawcze zostały zakończone sukcesem i na naszej działeczce stanęła piękna skrzyneczka. A my już prawie mamy swój własny osobisty prąd, a nie taki pożyczany od teściowej :) Choć ten pożyczany oczywiście tez był fajny. Straty w ludziach nie było, choć teraz pewnie połowa wsi nie ma telefonu stacjonarnego, ale kto to widział, zeby w 21 wieku jeszcze telefonu na kabel używać :)