Depresja pourlopowa i pomysł na życie
Piećdziesięciu baniek w totka niestety nie wygrałam :( Urlop się udał - cóż za cudowne życie. Ehhh....... Tak się urodzić rodyjczykiem......
A propos. Dostałam ostatnio kawał i nieźle się uśmiałam: Obecnie jest możliwość adoptowania Greka za jedyne 500 Euro .Grek będzie robić za Ciebie wszystko na co nie masz czasu.Spać za Ciebie do jedenastej.Chodzić za Ciebie na kawę.Odbywać poobiednia sjestę.Wieczorem siedzieć za Ciebie w knajpie.Ja juz adoptowałem i mam luz - mogę pracować od rana do wieczora :) Może zmienię narodowość? :) tylko jak Alabastra spakowac do walizki i przetransportować :D
No dobra koniec marudzenia. Wkraczamy w etap zero - czyli ten, w którym powoli kończy sie kasaa :) szybko powoli :) Dom jest już ocieplony z zewnątrz. Na ocieplenie czeka dach. Materiały mamy, robotę robi Łukasz więc luz. Nastepna w planach łazienka i kuchnia + jeden pokój, w którym będziemy spać. Jak to zrobimy to się przeprowadzamy. Sprzedajemy miszkanie i kończymy budowę. Niestety plan A, czyli pożyczenie jeszcze 50 000 zł nie wypalił, ponieważ nasz kochany bank wstrzymał udzielanie kredytów w CHF do momentu, aż kurs nie spadnie do 3,2 zł. To oczywiście informacje nieoficjalna - oficjalnie nie mamy zdolności. Cóż plany nam się pogmatwały, ale damy radę. Na szczęscie młodzi jestesmy, dzieci nie mamy i lubimy biwakować, więc damy radę w niedokończonym domu :)
Zawsze wiedziałam, że chce pracować dla siebie i u siebie. Odkąd pamiętam. Jak mialam 17 lat to śmiałam się, że w wieku 25 lat bedę jakimś kierownikiem, a w wieku 30 to prezesem. Pierwsza częśc planu się sprawdziła, z druga będzie ciężko. Ale zostały mi jeszcze 3 lata :) Poza tym coraz bardziej czuję, że chciałabym u siebie. Nie tak całkiem całkiem, bo lubie swoją pracę. Ale tak miec coś jeszcze poza nią. Mieć ten komfort i luz i możliwość rzucenia wszystkiego....
No i ostatnio wymyśliłam. Mamy u góry pokój. Ma 30 m2. Sasiaduje z łazienką. I tak se wymyśliłam, jakbym kupiła dwie takiem maszyny vacu fit
i je tam wstawiał i zrobiła takie mini studio do ćwiczeń. Może byłby z tego biznes. W siłowni gdzie chodzę to urzadzenie oblegane jest od rana do wieczora, a karnet kosztuje 200 zł na 10 wejść. U mnie warunki byłyby troszkę mniej komfortowe, bo tak w domu...Z drugiej strony karnet byłby za połowę ceny. Atmosfera przyjazna, bo w babskim gronie, a nie pomiędzy "pakerami". Jak myślicie wypaliłoby to? Czy jednak trzeba miec profesjonalne studio? Bo co raz częściej chodzi m ita myśl po głowie.