Niespodzianka
Dzisiejszego cudownego poranaka na budowie pojawiła się Pan od dachu.
Ponieważ jeszcze nie skończył, a relacja z nim podnosi mi ciśnienie i nie potrafię być obiektywna to jeszcze nie będę opisywac całej przygody z tym panem. Być może zrobię to kiedyś - ku przestrodze.
Na ten moment mam taki dylemat, można powiedzieć morlalny.
Zawarliśmy z tym Panem umowę. Pracę miał zacząć 1 września i skończyć najpóźniej 31 grudnia. Dzisiaj jest 7 stycznia dach nie jest skończony. Wykonawaca miał możliwość wywiązać się z umowy, bo jak sam mówił potrzebował 3 dni ładnej pogody, zeby skończyć. I taka pogoda była w tym tygodniu przed wigilią. Ale Pan - pomimo tego, że w rozmowie telefonicznej w piątek 17 grudnia zapewniał mnie, że właśnie w tym tygodniu przed wigilią skończą, bo ma być odwilż - nie pojwaił się w pracy, bo jak twierdziła wyjechał na święta za granicę. O czym raczył mnie poinformować dopiero po moim mailu! od tej pory, czyli od 21 grudnia się z nami nie kontaktował. Nie pisał, nie dzwonił, nie informował, nie próbował się tłumaczyć, jakoś z nami dogadać. NIc.
Dzisiaj pojawił się jakby nigdy nic i zaczął pracować.
Mój dylemat moralny:
Pozostało nam do zapłaty temu Panu 1 000 zł. Czy ja powinnam mu zapłacić?!
Zgodnie z umową mam prawo naliczać mu 0,2% wartości umowy za każdy dzień zwłoki w jej wykonaniu. Tych dni - odejmując dni wolne od pracy jest łącznie z dzisiejszym 4, co już dawno przekroczyło 1000 zł.
Ja nie chcę być wredną piz** i naciągać lub oszukiwać ludzi. Ale ten gość napsuł nam mnustwo krwi, wielokrotnie nas okłamał, nie dotrzymał praktycznie żadnej obietnicy, jest wredny, złośliwy i nie robi nic, żeby się z nami dogadać. Wierzcie mi, że gdyby był inny w ogóle nie miałabym takiego problemu.
My z Łukaszem jesteśmy uczciwymi ludźmi, którzy bardzo ciężko charują na to co mają i nigdy nikogo nie oszukali. I poprostu szlag mnie trafia jak taki koleś robi z nas bandę idiotów, cygani w żywe oczy i traktuje jak ćwierćinteligentów.
Poprzednia ekipa była super. Pomimo tego, że praktycznie juz zakończyliśmy współpracę otrzymałam od nich życzenia świąteczne i noworoczne. Cała budowa przeszła bez problemu. Chociaż zaczeli w czerwcu, a mieli zacząć w kwietniu. Ale wiadomo jaka była pogoda, wszystko sie poprzesuwało. Szef dzwonił, wszystko z nami ustalał, tłumaczył. I nie było problemu. Sami pracujemy, wiemy jak jest. Mnustwo rzeczy można z nami załatwić.
Ale jak ja widzę, że druga strona wcale nie próbuje. Że ma w dupie rozmowy, ustalenia i szkoda jej 0,79 zł na rozmowę telefoniczną. A to przecież w jego interesie juz w tej chwili, a nie w naszym, jest sie z nami dogadać! To poprostu sie zastanawiam...
Więc kochani jak myślicie - czy ja powinnam wyegzekwować tą umowę co do paragrafu? Czy czekać aż skończy, zapłacić resztę i zapomniec o tym smrodzie?